Zakopane, marzec 2016
- No i co dalej? - pytam zaciekawiony, przekładając telefon do do drugiej ręki, bo nie umiem odkręcić butelki lewą.
- No i wyprzedziłam tę laskę po nawietrznej, trochę przytarłam burtą o boję i przy zwrocie omal nie zaplątałam się bomem w jej sztag, ale chyba się wystraszyła i przyhamowała, więc miałam niemal czystą drogę do mety, bo Brytyjka była poza zasięgiem - wyrzuca z siebie Ala na jednym oddechu i sapie z zadowoleniem na koniec.
Rozumiem średnio co drugie jej słowo, ale odnoszę wrażenie, że ostatnie zawody poszły jej dobrze. Wydaje się zadowolona z siebie.
- Czyli byłaś druga? - upewniam się, a ona potakuje. W tym momencie słyszę, jak otwierają się drzwi do mieszkania. - Czekaj, rodzice wracają. Pogadamy później na Skype?
- Tak, tak, jasne. Ja też muszę na razie lecieć. Pa, Adaś! - żegna się ze mną, a do kuchni wchodzi mama.
- Pomożesz? - pyta, stawiając ciężką torbę z zakupami na stole, a ja podchodzę i zaczynam je rozpakowywać. - Z kim tak rozmawiałeś?
- Z Alicją - odpowiadam z wahaniem. Niby rozmawiałem już o niej z rodzicami, ale... Ale nie ciągnęliśmy tego tematu. Było to odrobinę niezręczne, mam wrażenie.
- Musisz nam ją kiedyś przedstawić. - Uśmiecha się mama, a ja mamroczę coś niewyraźnie pod nosem.
- Synu, dziś mecz. - Do kuchni zagląda tata, drapiąc się po brodzie. - Masz wszystko ogarnięte na jutro?
- Jakieś ciuchy na jutrzejszy trening muszę ogarnąć, ale ogółem to tak - odpowiadam. - W Spodku grają, nie?
- Chyba tak, nie jestem pewien. O osiemnastej się zaczyna, pamiętaj - przypomina mi jeszcze i znika, a ja pomagam mamie przy kolacji. Potem idę na górę i włączam laptopa.
Konto Ali świeci się na zielono, nawiązuje więc połączenie, a ona odbiera chwilę później.
- Hej! Czekaj włączę kamerę - rzuca na przywitanie, a ja również przełączam na tryb wideoczatu. - No jest! - woła zadowolona po chwili, a ja zauważam, że dziewczyna jest... w bieliźnie?
- Nie zimno ci? - pytam sceptycznie.
- Spoko, zaraz się ubiorę. Dopiero spod prysznica wyszłam, za pół godziny wychodzę na randkę z Tomkiem - wyjaśnia i znika z kadru, by po chwili wrócić, wciągając na ramiona różowy szlafrok.
- Gdzie idziecie?
- Do kolację do lokalnej restauracji, a potem pewnie jakiś spacer. Tutaj jest bardzo ładnie wieczorami - wyjaśnia, przeglądając ubrania leżące na łóżku.
- Wzięłaś ze sobą na zawody małą czarną i szpilki? - Wytrzeszczam oczy.
- Jutro na zakończenie ma być jakaś gala, cały ten szajs sponsoruje jakiś jubiler czy coś podobnego i mamy takie dodatkowe atrakcje. - Ala wzrusza ramionami i ponownie znika. - Musiałam wziąć jakąś kieckę, akurat się dobrze złożyło. Tomek ma dziś urodziny.
- O, to najlepszego - odpowiadam nieco bez przekonania. - Będziesz na tej gali odbierać jakąś, nie wiem... nagrodę?
- Nieee. Dziś byłam druga, więc dali mi jakieś kwiatki, ale to tylko jeden etap. W klasyfikacji generalnej Pucharu Księżniczki Zofii zajęłam trzynaste miejsce. - Alicja pojawia się ponownie w zasięgu wzroku, wkładając do ucha kolczyki. - A pierwsze piętnaście to kwalifikacja olimpijska, więc naprawdę mogę być z siebie zadowolona. Jak jest? - Prezentuje swój strój, okręcając się dookoła.
- Seksownie i z klasą - odpowiadam z przekonaniem. - Czyli teoretycznie mogłabyś jechać na Igrzyska? - upewniam się.
- Nominacje są już dawno rozdane, ale jak utrzymam poziom to za cztery lata mam to jak w banku. Na razie daję z siebie wszystko, chcę być jak najwyżej w klasyfikacji, bo lepsze wyniki to lepsze stypendium. - Obraca się bokiem do kamery i zaczyna malować oczy. To zupełnie inna Alicja od tej, którą poznałem na Mazurach. Jeżeli tam była onieśmielająca, to brak w moim słowniku określenia na to, jakie wrażenie sprawia teraz.
Ale znam ją dobrze i ta zewnętrzna maska nie przeraża mnie. Uświadamiam sobie, że na pierwszy rzut oka Ala jest jedną z tych dziewczyn, które nie zadają się z takimi ludźmi jak ja. To może tłumaczyć niechęć jej chłopaka do mnie. Nie jestem taki jak oni.
Choć z drugiej strony wiem, że ona też taka nie jest. To w znacznej mierze tylko poza, za którą kryje się inna Alicja - moja siostra.
- Muszę zaraz lecieć, Adaś, a nawet nie wiem, co u ciebie - wzdycha, kończąc robić makijaż.
- Po staremu. Jutro cały dzień treningi, jak będę ładnie skakał, to wezmą mnie na CoC - odpowiadam szybko. - Czyli Puchar Kontnentalny, te drugoligowe zawody - wyjaśniam od razu, widząc jej zdezorientowaną minę.
- A okej. Dobra, muszę lecieć, bo Tomek już dzwoni. Powodzenia, trzymam kciuki, żeby wzięli cię ze sobą.
- A ty baw się jutro dobrze na tej gali - odpowiadam.
- Pff, to szopka dla nadzianych frajerów w garniturach, nic fajnego. Lecę, buźka, Adaś! - Posyła mi całusa i przerywa połączenie, a ja jeszcze przez chwilę uśmiecham się do ekranu.
Mogę się z nią w pewnych kwestiach nie zgadzać, ale naprawdę jest między nami silna więź. Jak w prawdziwym rodzeństwie. Którym, chyba przecież jesteśmy.
- Adam! Zaczyna się! - woła mnie ojciec z salonu, wyłączam więc komputer i schodzę po schodach.
- Już idę!
- Weź po drodze piwo z piwnicy - dodaję, gdy już niemal wchodzę do pokoju.
- To średnio po drodze, ale okej - odpowiadam i spełniam jego życzenie. Wracam i podaję mu puszkę, siadając obok niego na kanapie. Skra już zdążyła zdobyć kilka punktów.
- Ty nie pijesz? - dziwi się tata.
- Trening mam rano, ale dzięki za propozycję. Innym razem, tato.- Uśmiecham się.
- Cieszę się, że jesteś takim odpowiedzialnym sportowcem - odpowiada.
- Muszę, jeżeli chcę być najlepszy. - Wzruszam ramionami, jakby to było coś zwykłego.
I w sumie jest. Bo w sporcie przecież chodzi o to, żeby dać z siebie wszystko. Być najlepszą wersją siebie. A czasem, dzięki temu można stać się najlepszym z najlepszych. Jeśli sie tylko ma trochę szczęścia.
- Będziesz, Adam, będziesz - odpowiada cicho tata, nie odrywając wzroku od telewizora, tak że nie jestem pewien, czy się nie przesłyszałam. Tak czy siak, nie pozostaje mi nic innego, jak dążenie do bycia najlepszym.
Bo wiem, że mnie na to stać.
Bo wiem, że mnie na to stać.
***
Kolejne dni mijają mi na treningach. Po dobrych występach w FiSCupie, nie tylko w Zakopanem, później szło mi jeszcze lepiej, zadecydowano, że mogę jechać na Kontynental. To ostatni w tym sezonie, więc kilka sesji treningowych spędzam z kadrą B. Towarzyszy mi Stęki i Przemek, którzy również dobrze się sprawowali i im też dano szansę.
- Cholera, niezły wycisk dziś nam dali - jęczy Andrzej, gdy wracamy do domu.
- To już nie przelewki, to prawdziwe skakanie - upomina go Przemek. - Szkoda tylko Dawida, miał pecha na tych ostatnich zawodach.
- My też musimy uważać, dla juniorów są tylko dwa miejsca na wyjazd - przypominam im, że któryś z nas będzie musiał zostać w domu.
Cóż, prawo dżungli.
Skład ma być podany za dwa dni, po kolejnym treningu, a w piątek już wyjazd do Rosji, gdzie odbywają się ostatnie zawody drugiej ligi. Teraz jednak czas na zasłużony odpoczynek.
Od progu wita mnie zapach pieczeni, znak, że mama wcześniej wróciła do domu i przygotowała obiad. Zostawiam rzeczy w swoim pokoju, brudne ciuchy wrzucam do prania, myję ręce i wsuwam się do kuchni, żeby się przywitać.
- Co ci pomóc?
- Już prawie, gotowe, siadaj. Jak trening? - Odwraca się od buchającego parą garnka i uśmiecha się pokrzepiająco.
- Padam na twarz, ale było warto. Mam nadzieję, że uda mi się pojechać do Rosji. Szkoda tylko, że jedynie dwóch z nas może się z nimi zabrać - wzdycham.
- W przyszłym sezonie na pewno wezmą was wszystkich na stałe do kadry B - zapewnia mnie mama, a ja muszę jej uwierzyć. Przecież właśnie o to teraz walczę. By być coraz lepszym, by wywalczyć prawo do startu w Pucharze Świata. Jeszcze długa droga przede mną, ale będę starał sie ze wszystkich sił.
- Odpisz jej, to chyba coś ważnego. - Mama zwraca moją uwagę na wibrujący telefon. Faktycznie ktoś się do mnie dobija uporczywie. - Alicja?
- Skąd wiedziałaś? - dziwię się, bo to faktycznie ona. Wysyła mi kilka zdjęć z Majorki. Jest czego pozazdrościć.
- Bo ostatnio ciągle z nią piszesz. Pomyślałabym, że wpadła ci w oko, ale skoro twierdzicie, że nic z tych rzeczy, to nie będę tego kwestionować - mówi, a po jej tonie zauważam, że na tym się nie skończy.
- Co chcesz wiedzieć? - pytam. - Mamy wspólne, choć mgliste wspomnienia z dzieciństwa, takie same, bardzo charakterystyczne oczy, specyficzny rodzaj więzi, oboje jesteśmy adoptowani, mamy urodziny dzień po dniu. I cała masa innych szczegółów, których nie da się inaczej logicznie wytłumaczyć - mówię nieco poirytowany. Mam dość tego sceptycyzmu wszystkich dookoła. To nieprawdopodobne, ale nie niemożliwe.
Niezależnie od wszystkiego, będę nazywał Alicję moją siostrą. I kropka.
- Nie o to pytałam - uspokaja mnie mama, a ja sobie uświadamiam, że w ogóle mnie o nic nie zapytała. To ja zacząłem. - A jeżeli już o tym mowa, to miałam nadzieję, że coś mi o niej opowiesz. O niej, a nie o tym, co ma świadczyć o waszym pokrewieństwie. - Uśmiecha się ciepło, a ja ją przepraszam za ten niespodziewany wybuch.
- Ala jest... bardzo pozytywną osobą. Trochę szaloną, ale bardzo pozytywną - zaczynam. - Jedną z tych, przy których czujesz, że nie ma nic niemożliwego, czujesz się królem życia. To ten typ osoby, który przyjdzie do ciebie w środku nocy i wyciągnie się na spontaniczny wypad na drugi koniec kraju. - Kiedy to mówię uświadamiam sobie, że coś w tym jest. Ala byłaby do tego zdolna. - Ponadto jest bardzo ładna i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nie waha się przed wykorzystaniem tego w różnych sferach życia, czasem wręcz do przesady i trochę mnie to martwi, ale jest dorosła i sama o sobie decyduje, nic na to nie poradzę.
- Jest pewna siebie? - dopytuje mama, podając mi obiad.
- Bardzo. Ale momentami, kiedy nikt nie widzi, wydaje się również zagubiona. Myślę, że część tego to poza, że kryje się za tą swoją popularnością i pewnością siebie, jak za tarczą. Mam wrażenie, że jesteśmy do siebie bardziej podobni, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
- Łączy was pasja, mówiłeś, że jest dobra w tym, co robi.
- Dobra? Mamo, ona jest genialna! - poprawiam ją. - Właśnie jest na zawodach, na których mogłaby wywalczyć kwalifikację olimpijską. To znaczy wywalczyła, ale nominacje już są rozdane. Rozumiesz? Mogłaby jechać za pół roku na Igrzyska. A jest w moim wieku.
- Ty też masz na to szansę, nie umniejszaj swoich osiągnięć, synku. - Dosiada się do mnie.
- Wiem, ale mam wrażenie, że poznanie jej dało mi takiego pozytywnego kopa, wiesz? Widzę, że kocha to, co robi i jest w tym naprawdę dobra. Skoro ona może, to ja też - wyjaśniam mętnie, bo nie umiem określić tego uczucia.
- Widać bycie wielkim macie w genach. - Uśmiecha się mama i bierze mnie za rękę. - Jak tylko nam o niej powiedziałeś, Adam, poszukałam twoich dokumentów. Byłam ciekawa, jak to się stało, że zostaliście rozdzieleni, jeżeli macie rację i jesteście biologicznym rodzeństwem.
- I co? - pytam ostrożnie.
- Wygląda na to, że nic się nie można dowiedzieć na ten temat. - Mama nie mówi mi nic nowego. - Ale wiem tylko, że zanim trafiłeś do nas, byłeś w rodzinie zastępczej. Może Ala trafiła do innej, zdarza się, że brakuje miejsca i rodzeństwa są rozdzielane. Niby potem adopcja ma przebiegać równolegle, ale nie zawsze tego pilnują i stąd te rozbieżności w adopcji. Jeżeli bardzo chcesz, mogę się czegoś podowiadywać, ale to będzie długi i skomplikowany proces - dodaje na koniec z pokrzepiającym uśmiechem.
- Nie trzeba, mamo - odpowiadam. - Nie potrzebujemy potwierdzenia. Tak jak jest, jest... dobrze. Równie dobrze możemy zrobić testy DNA, ale po co wydawać pieniądze. A jeśliby się okazało, że nie jesteśmy spokrewnieni to chyba byłoby mi trochę przykro. Przyzwyczaiłem się do tej myśli.
- To nie krew jest tu ważna, kochanie. Są ważniejsze rzeczy. Jeżeli uważasz, że to twoja bratnia dusza, to tak jest. I nic tego nie zmieni.
- Dzięki. - Przytulam ją mocno, a telefon po raz kolejny wibruje. - Chyba muszę jej odpisać.
- Musisz, na jej miejscu byłabym już wściekła. - Mama podnosi się od stołu. - Pozdrów ją ode mnie, dobrze? - dodaje jeszcze, a ja zaskoczony potakuję.
Nie patrzyłem na to wcześniej w ten sposób, ale uświadamiam sobie, że być może moja mama właśnie ma szansę zyskać drugie dziecko. Córkę, której zawsze jej brakowało.
Bo, choć Ala ma własną rodzinę, czemuż nie miałaby się stać i częścią naszej?
***
Udało mi się! Po dobrych wynikach na ostatnim treningu, ogłoszono, że do Czajkowskiego pojadę razem ze Stękim. No i resztą kadry B - Szybkim, Biegunem, Olkiem i Titusem. To dla mnie naprawdę duże wyróżnienie. Nie szkoda mi kolegów z kadry - wiadomo, fajnie by było, gdyby nam towarzyszyli, ale to jest sport. Raz jesteś lepszy, raz jesteś gorszy. Oni też dostaną swoją szansę.
Jeżeli ktoś myśli, że jeżdżąc na zawody zwiedzamy pół świata, to się grubo myli. Nie widujemy nic więcej prócz hotelu i skoczni, bo po prostu nie ma na to czasu.
- Kurde, słabo - wzdycha Ala, gdy opowiadam jej o tym przez telefon. - Ja w sumie też nie mam czasu na zwiedzanie, ale okolice się przynajmniej obejrzy.
- Jesteś już w domu? - pytam, zmieniając temat.
- Tak, przyjechałam wczoraj wieczorem. Chwilowo nie mam żadnych zawodów, mam dwa tygodnie luzu, więc będę pomagać tacie w marinie - odpowiada. - Takie tam, tutaj przycumować łódkę, tam coś wypucować, zebrać opłatę, podpisać dokumenty i takie bzdety. Nudy, jedynie w przyszły weekend są regaty dla dzieciaków organizowane przez miasto, a nasza marina jest głównym sponsorem.
- Nic dziwnego, że jesteś taka dobra, skoro twój ojciec jest współwłaścicielem mariny. To tak jakby mój był właścicielem skoczni - zauważam, lecz nie jestem zazdrosny. Takie są po prostu fakty.
- To nie to samo, Adaś. Ty mieszkasz w górach, więc masz warunki do skakania. Ja mieszkam nad jeziorem, więc mam warunki do pływania - stwierdza. - Choć faktycznie, do pewnych rzeczy łatwiej było mi dotrzeć niż innym.
- Twoi rodzice pływają? - pytam ciekawie. Ala niewiele mówi o swojej rodzinie, w przeciwieństwie do mnie.
- Tata kiedyś tak, miał nawet jakieś osiągnięcia. Ale kilka lat temu dostał w spadku udziały w spółce i teraz tym się zajmuje. A mama? Mama niewiele ma do czynienia ze sportem. Jest adwokatem.
- No to ładnie - gwiżdżę.
- Nie narzekamy na brak pieniędzy, jeżeli o to pytałeś - wzdycha Ala. - Nie da się ukryć, żeglarstwo to drogi sport.
- Skoki też. - Kiwam głową, a do pokoju wchodzi Stęki. - Muszę kończyć, zadzwonię później, okej?
- Jasne, powodzenia jutro. - Ala rozłącza się, a Andrzej wywraca oczami.
- Jesteś pewien, że nie chcesz jej poderwać? Bo kurde, oczy ci się świecą jak dwie latarnie morskie. - Wywraca oczami.
- Daruj, Stęki. To wręcz niesmaczne - wzdycham.
- Dobra, dobra. Chłopaki zaraz przyjdą, trza ogarnąć - mówi, zbierając ciuchy z podłogi, co jest dla niego odpowiednikiem sprzątania. - Dobrze nam dziś poszło, co nie?
- No - zgadzam się z nim lakonicznie. Zająłem dwudzieste miejsce, a Stęki siedemnaste. - Ale jutro mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
- No ba! - odpowiada Andrzej i rozlega się pukanie do drzwi. - Właźcie! - zaprasza do środka naszych starszych kolegów.
- Ale bałagan tu macie - kręci nosem Olek.
- Adam nie posprzątał, bo z Alicją gadał. - Andrzej wywraca oczami.
- Jaką Alicją? - dziwi się Titus.
- Z siostrą moją - odpowiadam. - Uprzedzając pytania, biologiczną, którą poznałem dopiero pół roku temu.
- Niezła historia. - Kiwa głową Biegun. - To z nią tak ciągle gadasz?
- Tak wyszło. - Wzruszam ramionami. - Lubię z nią rozmawiać. Jest... interesującą osobą.
- Zwłaszcza z wyglądu - stwierdza z przekąsem Stęki, a ja gromię go wzrokiem.
- Pokaż! - żądają natychmiast wszyscy zgromadzeni, a ja niechętnie sięgam po telefon i szukam w galerii zdjęcia Alicji.
- Kojarzę ją - orientuje się Szybki i bierze ode mnie komórkę. - To możliwe? - pyta, przyglądając się uważniej.
- Była na FC w Zakopanem ostatnio, mogła ci gdzieś mignąć - odpowiadam, a telefon krąży po pokoju. - Dobra, oddawajcie. Gapicie się, jakby miała co najmniej trzy głowy! Uprzedzając pytania - tak, ma kogoś. Aczkolwiek nie przepadam za gościem, chyba ze wzajemnością - dodaję.
- No proszę, już mu się włączył syndrom starszego brata! - woła uradowany nie wiadomo dlaczego, Biegun.
- Ona jest starsza, o jeden dzień - prostuję.
- Jak to? - Wytrzeszczają oczy, a ja orientuję się, że to faktycznie brzmi dziwacznie.
- No, konkretnie o kilka minut. Północ, czaicie - wyjaśniam mętnie, ale na tyle zrozumiale, że kiwają głowami. - Dobra, dosyć o Alce. Jak przyjedzie na zawody, to ją poznacie - ucinam temat.
Koledzy niechętnie porzucają okazję do ponabijania się ze mnie, ale w końcu rozmowa zbacza na inne tory. Jest niemal północ, gdy ktoś ze sztabu zagląda do nas i pogania nas do spania, bo przecież czeka nas jeszcze konkurs jutro.
Gdy kładę się do łóżka, odczytuję jeszcze kilka wiadomości od Ali i piękny zachód słońca nad jeziorem Kisajno.
W sumie... może po sezonie wybrałbym się na Mazury?
_________
Jeżeli ktoś myśli, że jeżdżąc na zawody zwiedzamy pół świata, to się grubo myli. Nie widujemy nic więcej prócz hotelu i skoczni, bo po prostu nie ma na to czasu.
- Kurde, słabo - wzdycha Ala, gdy opowiadam jej o tym przez telefon. - Ja w sumie też nie mam czasu na zwiedzanie, ale okolice się przynajmniej obejrzy.
- Jesteś już w domu? - pytam, zmieniając temat.
- Tak, przyjechałam wczoraj wieczorem. Chwilowo nie mam żadnych zawodów, mam dwa tygodnie luzu, więc będę pomagać tacie w marinie - odpowiada. - Takie tam, tutaj przycumować łódkę, tam coś wypucować, zebrać opłatę, podpisać dokumenty i takie bzdety. Nudy, jedynie w przyszły weekend są regaty dla dzieciaków organizowane przez miasto, a nasza marina jest głównym sponsorem.
- Nic dziwnego, że jesteś taka dobra, skoro twój ojciec jest współwłaścicielem mariny. To tak jakby mój był właścicielem skoczni - zauważam, lecz nie jestem zazdrosny. Takie są po prostu fakty.
- To nie to samo, Adaś. Ty mieszkasz w górach, więc masz warunki do skakania. Ja mieszkam nad jeziorem, więc mam warunki do pływania - stwierdza. - Choć faktycznie, do pewnych rzeczy łatwiej było mi dotrzeć niż innym.
- Twoi rodzice pływają? - pytam ciekawie. Ala niewiele mówi o swojej rodzinie, w przeciwieństwie do mnie.
- Tata kiedyś tak, miał nawet jakieś osiągnięcia. Ale kilka lat temu dostał w spadku udziały w spółce i teraz tym się zajmuje. A mama? Mama niewiele ma do czynienia ze sportem. Jest adwokatem.
- No to ładnie - gwiżdżę.
- Nie narzekamy na brak pieniędzy, jeżeli o to pytałeś - wzdycha Ala. - Nie da się ukryć, żeglarstwo to drogi sport.
- Skoki też. - Kiwam głową, a do pokoju wchodzi Stęki. - Muszę kończyć, zadzwonię później, okej?
- Jasne, powodzenia jutro. - Ala rozłącza się, a Andrzej wywraca oczami.
- Jesteś pewien, że nie chcesz jej poderwać? Bo kurde, oczy ci się świecą jak dwie latarnie morskie. - Wywraca oczami.
- Daruj, Stęki. To wręcz niesmaczne - wzdycham.
- Dobra, dobra. Chłopaki zaraz przyjdą, trza ogarnąć - mówi, zbierając ciuchy z podłogi, co jest dla niego odpowiednikiem sprzątania. - Dobrze nam dziś poszło, co nie?
- No - zgadzam się z nim lakonicznie. Zająłem dwudzieste miejsce, a Stęki siedemnaste. - Ale jutro mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
- No ba! - odpowiada Andrzej i rozlega się pukanie do drzwi. - Właźcie! - zaprasza do środka naszych starszych kolegów.
- Ale bałagan tu macie - kręci nosem Olek.
- Adam nie posprzątał, bo z Alicją gadał. - Andrzej wywraca oczami.
- Jaką Alicją? - dziwi się Titus.
- Z siostrą moją - odpowiadam. - Uprzedzając pytania, biologiczną, którą poznałem dopiero pół roku temu.
- Niezła historia. - Kiwa głową Biegun. - To z nią tak ciągle gadasz?
- Tak wyszło. - Wzruszam ramionami. - Lubię z nią rozmawiać. Jest... interesującą osobą.
- Zwłaszcza z wyglądu - stwierdza z przekąsem Stęki, a ja gromię go wzrokiem.
- Pokaż! - żądają natychmiast wszyscy zgromadzeni, a ja niechętnie sięgam po telefon i szukam w galerii zdjęcia Alicji.
- Kojarzę ją - orientuje się Szybki i bierze ode mnie komórkę. - To możliwe? - pyta, przyglądając się uważniej.
- Była na FC w Zakopanem ostatnio, mogła ci gdzieś mignąć - odpowiadam, a telefon krąży po pokoju. - Dobra, oddawajcie. Gapicie się, jakby miała co najmniej trzy głowy! Uprzedzając pytania - tak, ma kogoś. Aczkolwiek nie przepadam za gościem, chyba ze wzajemnością - dodaję.
- No proszę, już mu się włączył syndrom starszego brata! - woła uradowany nie wiadomo dlaczego, Biegun.
- Ona jest starsza, o jeden dzień - prostuję.
- Jak to? - Wytrzeszczają oczy, a ja orientuję się, że to faktycznie brzmi dziwacznie.
- No, konkretnie o kilka minut. Północ, czaicie - wyjaśniam mętnie, ale na tyle zrozumiale, że kiwają głowami. - Dobra, dosyć o Alce. Jak przyjedzie na zawody, to ją poznacie - ucinam temat.
Koledzy niechętnie porzucają okazję do ponabijania się ze mnie, ale w końcu rozmowa zbacza na inne tory. Jest niemal północ, gdy ktoś ze sztabu zagląda do nas i pogania nas do spania, bo przecież czeka nas jeszcze konkurs jutro.
Gdy kładę się do łóżka, odczytuję jeszcze kilka wiadomości od Ali i piękny zachód słońca nad jeziorem Kisajno.
W sumie... może po sezonie wybrałbym się na Mazury?
_________
Kilka słów z zakresu skoków może się znaleźć w słowniku, ale nie chcę mi się ich gwiazdkować, więc jeżeli coś jest niejasne, to po prostu sprawdzajcie w słowniku, powinno być na miejscu ;)
Jejku, ale to jest fajne :3 Mówiłaś, że to ma być lekkie opowiadanie - i takie właśnie jest. I bardzo dobrze. Różnorodność jest w blogosferze bardzo pożądana.
OdpowiedzUsuńLubię Alę. Ale Adasia uwielbiam. Mamo, jaki słodziak. Oboje wydają się bardzo dużo zyskiwać na odkryciu tego pokrewieństwa. Okej, pewności niby nie mają, ale mają coś dużo ważniejszego - poczucie więzi. A tego żadne dokumenty nie zapewnią.
Nie jestem przekonana do Tomka. Nie wiem, czy to kwestia tego, że automatycznie staję po stronie Adasia, czy rzeczywiście coś mi w tym facecie nie pasuje XD Pewnie oba po trochę. Jest zaborczy. Najchętniej przywiązałby sobie Alę na smyczy, żeby nie mogła nawet spojrzeć na innych facetów. Okej, dziewczyna daje mu powody do zazdrości. Tyle tylko, że on też nie jest krystaliczny.
Za to moją sympatię wzbudzają moją sympatię. Okej, zachowują się jak typowi samcy w stadzie na widok atrakcyjnej laski, ale to są pewne odruchy, nad którymi nie są w stanie zapanować XD Poza tym wydają się po prostu fajną paczką. I ja to szanuję :D
Dzisiaj tyle ode mnie. Wybacz, ale ostatnio ja i komentowanie idziemy chyba w zupełnie przeciwnych kierunkach. Tak czy inaczej czytam i uwielbiam :3
O, witam, Asiku!
UsuńNo jest lekkie, nawet jeżeli jakieś zawirowanie wprowadzę, to raczej nie będzie żadnych głębokich tematów tutaj. Ot taki pseudo-romansik. Ze skokami i żaglami w tle ;).
Słodziaki, co nie? Robię co mogę, żeby postacią nadać głębię, ale raczej kiepsko mi idzie. Co do Tomka, spojler - następny rozdział jest z jego punktu widzenia :P. Oni w ogóle mają dziwną relację z Alą.
Chyba przestałam lubić pisać o prawdziwych ludziach, a zwłaszcza skakajcach (przejedli mi się po "Odchodzę" XD), ale taką dawkę jeszcze udźwignę, bo torchę ich tam być musi.
Szanuję za obecność, do jakości też nie mam się jak przyczepić i bardzo cieszę się, że się poodba!